„Social media to nie jest praca”.

Podejrzewam, że większość Specjalistów ds. social mediów zgodzi się ze mną, kiedy powiem, że ludzie spoza branży tak naprawdę nie wiedzą na czym polega praca w socialach. Ludziom wydaje się, że polega na chodzeniu po kawiarniach i wstawianiu ładnych zdjęć z croissantami (kłasą!). No tak, tylko, że zdjęcie z ciasteczkiem jest już produktem, który Ci sprzedajemy. To trochę tak, jakby ktoś powiedział, że Ikea to się zajmuje wyłącznie tworzeniem ładnych aranżacji w sklepie. Ikea nie pokazuje procesu, który do tego prowadzi: znalezienia projektanta, stworzenia projektu, znalezienia producentów, wyprodukowanie mebli i dodatków, zapakowanie ich i przewiezienie. My, ludzie z sociali, też nie pokazujemy procesu: śledzenia trendów, wyszukiwania hashtagów, tworzenia lejków sprzedażowych, setek prób targetowania… W Ikei produktem finalnym jest aranżacja, w social mediach – ładne zdjęcie z kawką. Nikt jednak nie powie, że to, co robi Ikea to tak naprawdę nie jest praca.

Rzeczy trudne i trudniejsze.

Skoro już zgodziliśmy się wszyscy z opinią, że praca w social mediach jest naprawdę pracą, to teraz przyszedł czas, by powiedzieć otwarcie, że to nie jest prosta praca. Wymaga wiedzy technicznej, często zagadnień związanych z IT i programowaniem, kreatywności, zmysłu estetycznego, dostrzegania nawet najmniejszych zmian w kulturze i zachowaniu użytkowników, a nawet otwartości i bezstronności.

Na mojej subiektywnej liście najtrudniejszych rzeczy w pracy w social mediach znajdują się trzy punkty. Wbrew pozorom żadna z tych rzeczy nie ma nic wspólnego z techniczną twarzą sociali. Tego można się po prostu nauczyć, stworzyć notatki i do nich wracać, gdy zapomnimy „gdzie kliknąć”. Dla mnie najtrudniejsze w tej pracy są rzeczy niematerialne, te które są niewidoczne od strony użytkownika.

Zdjęcie Małgorzata Rybińska Odrey Fotografia www.odrey.pl

💫 Regularność. Niestety, ale regularne publikacje w socialach to podstawa. Dzięki nim jednocześnie przypominamy o naszym istnieniu obecnym klientom i docieramy do nowych. Ani człowiek, ani algorytm nie lubi jak na profilu się nic nie dzieje – nabierają dokładnie tych samych podejrzeń, że może ta marka wcale nie jest taka dobra. A może wręcz nie istnieje! Jednak z regularnością w socialach bywa tak trudno, jak i poza nimi. Jest to nawyk, który wypracowuje się latami i nie ma do tego żadnych kursów, webinarów i e-booków.

💫 Wytwarzanie pomysłów. Jeśli już wypracowaliśmy w sobie nawyk regularnych publikacji, to musimy wiedzieć co publikować. Ilość tematów, które można poruszyć w obszarze jednej branży jest ograniczona. W pewnym momencie każdy Specjalista dochodzi do momentu, kiedy myśli, że poruszył już każdy możliwy temat i nic więcej opublikować się nie da. Jak myślicie, co wtedy robi? Kombinuje dalej. Niekiedy pomysł na nową publikację przychodzi bardzo opornie, zajmuje dużo czasu i może okazać się nietrafiony. Innym razem wystarczy sekunda – słowo, dźwięk, obraz – które zaszczepiają w umyśle inspirację. Kreatywność i cierpliwość, bez tych dwóch cech żaden Social Media Specialist nie wytrwałby zbyt długo w zawodzie.

💫 Strach przed tworzeniem. Dochodzimy do ostatniego punktu: publikujemy regularnie, mamy istny wodospad pomysłów w głowie, ale… Musimy te pomysły jeszcze jakoś zrealizować, czyli po prostu napisać tekst, zrobić zdjęcie, grafikę, film, przeprowadzić wywiad. Boimy się jednak robienia zdjęć w miejscach publicznych, nie czujemy się pewnie publikując własne teksty w internecie, często wydaje nam się, że nasze projekty graficzne są ubogie. Boimy się, że znajomi nas wyśmieją i nazwą „influencerką/ influecerem” (tak jakby było coś złego w byciu influ?), boimy się, że rodzina zupełnie nie zrozumie, co robimy i za co tak właściwie nam płacą, aż wreszcie boimy się, że to po prostu głupio wygląda. Pewnie już się tego domyślacie, ale właśnie ten punkt jest najtrudniejszy ze wszystkich. Na nic się zda teoria, jeśli nie przekujesz jej w praktykę. Spece od social mediów nie mogą jedynie wymyślać, muszą też tworzyć i ze strachem na ramieniu publikować swoje małe dzieła szerokiej publiczności, która niestety najczęściej bywa (bezpodstawnie) kosmicznie krytyczna.

Co zrobić, aby robić i się nie bać?

Hinduski guru Osho powiedział raz: „Życie zaczyna się tam, gdzie kończy się lęk”. Ja dodaję do tego, że biznes, zarabianie pieniędzy, niezależność i radość z życia zaczyna się tam, gdzie kończy się lęk. Wybór więc należy do Ciebie. Możesz się bać i pracować w zawodzie, w którym się nie spełniasz, ale jest zaaprobowany przez rodziców (księgowość jest taka fascynująca!). Możesz też mieć głęboko w nosie cudze opinie i spełniać się jako człowiek od sociali. Zadaj sobie pytanie: czy naprawdę martwisz się tym, co myślą o Tobie znajomi z Instagrama? Czy naprawdę potrzebujesz aprobaty mamy, aby coś zrobić lub czegoś nie zrobić? Czy cokolwiek to zmieni w Twoim życiu, że ktoś kiedyś stwierdzi, że „social media to nie jest praca”?

Tak, komentarze od internetowych trolli są trudne, stworzenie najlepszego targetowania jest trudne. Trudne jest też spełnianie oczekiwań klientów. Jednak w niewielu branżach można sobie pozwolić na fancy śniadanko i kawkę w środę o 11:00 przed południem w ulubionej kawiarni. 🙂